wtorek, 7 lipca 2015

Giorgio Armani, Si, EDP

Udało mi się szarpnąć na butlę najnowszego (choć nie tak znowu nowego) zapachu Armaniego, Si. Czaiłam się koło niego przy każdej wizycie w perfumerii, wyliczając w głowie pilniejsze potrzeby zagospodarowania pieniędzy, które wydam na flachę. W końcu ugięłam się pod urokiem tego zapachu. Nie miałam szans. Wymarzone espadryle z Kazaru mogą zostać zastąpione tymi z allegro za 23,99 zł, które zapewne przeżyją jeden sezon :)


Pokusiłam się na butlę o pojemności 100 ml. Przesądziła (nie taka znowu prosta :)) matematyka - nie opłacało się kupować mniejszej pojemności o niewiele niższej cenie. Jako drugi czynnik decydujący można zapewne uznać rozrzutność i niezbyt rozsądne gospodarowanie pieniędzmi... Cóż, pocierpię na koniec miesiąca.



Jaki jest Si? Jest słodki, a takie lubię. Nie jest jednak dusząco lepki. Mam wrażenie, że szybko się ulatnia. Jest subtelny, nie przytłacza, nie ciągnie się jak ogon za mną, ale wracając w miejsce, w którym przed chwilą stałam, czuję go w powietrzu.

Studiując jego nuty zapachowe utwierdziłam się w przekonaniu, że najbardziej trafiają do mnie zapachy, które w nucie serca mają frezję i różę. Może to banalne, może takie zapachy uznawane są za nijakie, mdłe i niezbyt intrygujące. Do mnie jednak pasują i dobrze się w nich czuję :) Dużą sympatią obdarzam również Cate Blanchett, która owy zapach reklamuje. Kojarzy mi się z klasą, niewymuszoną elegancją, prostotą i minimalizmem. Dom Armaniego wiedział, z kim podpisać kontrakt :)

Moim zdaniem Si najbardziej pasuje do delikatnych blondynek, które dobrze się czują w pastelowych kolorach, nude i pudrowych różach. Widzę właśnie Cate Blanchett w "Blue Jasmine" Woody'ego Allena. Być może tak bardzo mi się ten obraz już wrył w świadomość, że ciężko mi teraz wyobrazić sobie coś innego.

(zdjęcie pochodzi ze strony www.woodyallenpages.com)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz